Każdy znalazł się kiedyś w sytuacji, w której był uporczywie namawiany do picia, zazwyczaj przez osoby mocno pod wpływem. Oto kilka sposobów, by sobie poradzić z namawiaczem na imprezie, prywatce czy przy grillu.
Prosto z mostu
Proste rozwiązania zazwyczaj są najlepsze, dlatego warto jasno i bez żadnych wątpliwości przedstawić swoją odmowę. „Nie, dziękuję” to pierwsza odpowiedź, po którą powinniśmy sięgnąć, jeśli nie zamierzamy pić danego dnia lub mamy na dziś już dość. Jeśli to możliwe warto wstrzymać się od dodatkowych wyjaśnień, tłumaczeń i usprawiedliwień – nie potrzeba przecież powodu do nie picia! Niestety w niektórych sytuacjach może okazać się to niewystarczające, więc czasem trzeba będzie powtórzyć swoje zdanie kilkakrotnie, by dotarło do imprezowego wodzireja lub nadgorliwego gospodarza. Jeśli okaże się, że to za mało, warto skorzystać z alternatywnych sposobów.
Zmiana tematu
To dość prosty wybieg, który okazuje się wyjątkowo skuteczny, zwłaszcza jeśli namawianie do picia nie jest szczególnie natarczywe i wynika głównie ze względów grzecznościowych i źle pojmowanej tradycyjnej gościnności. Można w tej sytuacji zwrócić uwagę na jedzenie, wystrój wnętrza, zapytać o coś namawiającą osobę albo zaproponować inny rodzaj aktywności, np. zamówienie w restauracji kawy zamiast piwa.
Możecie się też inspirować filmem, jaki stworzył w ramach naszej kampanii w 2017 roku Reżyser Życia na YouTube:
Drobne kłamstewka
Czasem zamiast dyskutować w nieskończoność o powodach niepicia można sięgnąć po jeden z żelaznych argumentów, które zazwyczaj kończą dyskusję. Jest to skuteczny sposób jeśli brakuje nam odwagi do stanowczej obrony swojego zdania, nie lubimy konfrontacji i po prostu chcemy mieć święty spokój. Zawsze można więc powiedzieć „Źle się czuję, nie dam rady.”, „Nie mogę, bo biorę leki.”, „Mam chorą wątrobę.”, „Będę wracać samochodem.”, „Jutro rano mam rozmowę o pracę.”, a w wypadku kobiet można też użyć argumentu o ciąży. Aby nieco osłodzić odmowę można dodać, że gdyby nie okoliczności, na które nie mamy wpływu, to chętnie byśmy się napili lub obiecać wspólne picie w przyszłości. W niektórych wypadkach można rozważyć wykorzystanie piwa bezalkoholowego w charakterze „zasłony dymnej” – dzięki temu nie będziemy się wyróżniać, więc nikt nie będzie nawet próbować nas namawiać.
Żartobliwie lub złośliwie
Często humor okazuje się najlepszym sprzymierzeńcem w walce z uciążliwym wujkiem namawiającym do picia czy nadgorliwym kolegą z pracy podczas prywatki. Zawsze można powiedzieć, że nie pijesz, żeby nie ryzykować zdrady ściśle tajnych informacji, w których posiadaniu się znalazłeś, że alkohol budzi w tobie to, co najlepsze i towarzystwo mogłoby nie wytrzymać takiej dozy doskonałości albo że gospodarze nie dysponują taką ilością alkoholu, żeby udało się ciebie upić. W wypadku bardziej irytujących namawiaczy można sięgnąć po cięższy kaliber i na zarzuty o psucie innym zabawy swoją abstynencją powiedzieć wprost, że alkohol nie powoduję, że bawisz się lepiej, a ciągłe namawianie zdecydowanie powoduje, że bawisz się gorzej, więc to osoba namawiająca rujnuje imprezę.
Metoda zdartej płyty
Gdy osoba namawiająca jest trzeźwa Twoja odmowa do niej dotrze. Uporczywe namawianie zazwyczaj zdarza się dopiero, gdy towarzystwo traci trzeźwość, a osoba niepijąca zaczyna się coraz wyraźniej wyróżniać na tle pozostałych. Każdy kto był w takiej sytuacji wie, że z pijanymi dyskutować nie ma sensu – wtedy zamiast przejmować się każdą kolejną prośbą warto po prostu powtarzać do znudzenia jedno i to samo zdanie – „Dzisiaj nie piję”. Szansa na to, że taki przekaz dotrze do podpitego towarzystwa jest znacznie większy niż w przypadku rozbudowanych monologów i błyskotliwej argumentacji.
A jakie są wasze sposoby na kulturalną i skuteczną odmowę, gdy nie chcecie pić alkoholu?